Po pierwsze, globalny kapitał płynie teraz w kierunku bezpiecznych przystani – a za takową złoto uchodzi. To, że pieniądz szuka mniej ryzykownych alternatyw, jest bezpośrednio powiązane z epidemią koronawirusa. Widmo spowolnienia chińskiej gospodarki, a co za tym idzie – pogorszenia światowej koniunktury, sprawia, że część inwestorów woli się zabezpieczyć. Stąd nie tylko rosnąca cena złota, ale także umacniające się dolar oraz frank i spadające rentowności obligacji skarbowych. Covid-19 straszy od początku roku i w tym okresie złoto podrożało o 10,8 proc., a rentowność dziesięcioletnich obligacji USA spadła o 19,2 proc. Za dolara płacimy ponad 3,95 zł, a frank „zadomowił" się powyżej 4 zł.

Dolarowa wycena złota sięgała w środę 1611 USD i do historycznego maksimum z 2011 r. brakuje jej jeszcze 19 proc. To wskazuje na drugą przyczynę wysokiej wyceny kruszcu – deprecjację złotego. W ciągu dziewięciu ostatnich lat nasza waluta osłabiła się bowiem do amerykańskiej o 20 proc. Ta słabość ma swoje fundamentalne podłoże. Po pierwsze – od blisko pięciu lat RPP utrzymuje stopy na rekordowo niskim poziomie 1,5 proc. Po drugie – obecny rząd od początku pierwszej kadencji stosuje luźną politykę fiskalną, przynajmniej po stronie wydatków. Wypadkową tych czynników jest rosnąca inflacja, która miała sięgnąć w styczniu 4,4 proc. r./r. – najwyżej od grudnia 2011 r. Przy deklarującej gołębią politykę RPP to recepta na dalszą deprecjację złotówki.

Zastanawiające jest to, że silny wzrost ceny złota nie jest skorelowany ze spadkami na giełdach. W złych czasach kapitał ucieka z ryzykownych rynków. Tymczasem w ostatnich dniach S&P 500 i DAX biły historyczne rekordy. – Wirus mógłby być czarnym łabędziem dla rynków, a na wykresach nie widać jakiejkolwiek reakcji. Nie do ogarnięcia, biorąc pod uwagę, jak kluczową rolę grają Chiny w wielu łańcuchach dostaw lub jak istotnymi są klientami – pisał we wtorek na Twitterze Tomek Jaroszek, bloger finansowy. Wygląda na to, że na globalnym rynku jest na tyle dużo kapitału – i to trzecia przyczyna – by obsłużyć i bezpieczne, i niebezpieczne przystanie. Jego stały dopływ zapewniają Fed, EBC, a ostatnio też Ludowy Bank Chin. – O poranku na rynek docierają informacje o potencjalnym wsparciu chińskiej gospodarki przez rząd, co poprawia nastroje na rynkach azjatyckich – pisał w środę rano Krzysztof Tkocz, analityk DM BDM.